Dzień rozpoczął się nieco mglisto, ale to nas nie powstrzymało. Zapakowani w nasz niezastąpiony furgon pełen środków czystości i optymizmu wyruszyliśmy w kierunku Wieliczki. O, jakże piękne to było miasto – domki jednorodzinne jak z bajki.
Gdy dotarliśmy na miejsce, właścicielka domku przywitała nas z wielkim uśmiechem. Zaprosiła nas do salonu, gdzie na podłodze rozciągnął się jednak prawdziwy bohater tej historii – orientalny dywan. Jego wzory i kolory były, choć przytłumione kurzem, zapowiedzią piękna, jakie miało się objawić po naszej interwencji.
Nasze narzędzia pracy poszły w ruch – delikatne detergenty, skuteczne szorowarki, a przede wszystkim nasze doświadczone dłonie. Dywan orientalny to nie lada wyzwanie, trzeba wiedzieć, jak potraktować każdą nitkę, każdy zakamarek, żeby nie naruszyć jego struktury, a jednocześnie usunąć głęboko osadzony brud.
Z każdą chwilą obserwowaliśmy, jak dywan odzyskuje swoją dawną świetność. Plamy znikały jedna po drugiej, a jego kolory zaczęły lśnić niespotykaną wcześniej intensywnością. A kiedy skończyliśmy, z trudem uwierzyliśmy własnym oczom – jakbyśmy sami byli świadkami przemiany brzydkiego kaczątka w przepięknego łabędzia.
Właścicielka nie mogła uwierzyć w efekt naszej pracy, jej radość była dla nas największą nagrodą. To był jeden z tych momentów, kiedy wiemy, że nasza praca ma sens.
Z pakietem nowych doświadczeń i głowami pełnymi kolejnych wyzwań wróciliśmy do Krakowa, gotowi, by wyruszyć na kolejne przygody. Wieliczka zostanie na długo w naszej pamięci – bo każdy dywan ma swoją historię, a my uwielbiamy je pisać na nowo.
Do zobaczenia wkrótce, cudowni klienci! Wasze zadowolenie jest naszym napędem do działania.