Jagoda z KLINZO opowiada:
Eh, co to był za dzień, kochani! Słońce leniwie oblewało krakowski rynek, gdy zebraliśmy swoje sprzęty i wyruszyliśmy w stronę Jerzmanowic-Przegini. Zadanie było jasno określone: przywrócić blask nieco zmanierowanemu dywanowi, który także mógłby być eksponatem muzeum. Po drodze mieliśmy kilka przerw – jagodzianka z lokalnej piekarni w Jaworznie, a do tego herbata z polnych ziół z naszego termosu. Małe, ale jakże cenne radości życia!
Na miejscu, gospodarze przywitali nas z otwartymi ramionami. Dywan rozłożony na salonie przypominał scenę z baśni 1000 i jednej nocy. Jego piękne, skomplikowane wzory, choć nieco przykurzone, nadal błyszczały w świetle popołudniowego słońca.
Rozłożyliśmy narzędzia pracy – nowoczesne urządzenia oraz starannie wyselekcjonowane środki czystości. Nasz zespół działał jak dobrze naoliwiony mechanizm zegarka, zagłębiając się w każdą fałdkę i zakamarek. Ah, co to były za emocje! Smugi brudu znikające pod wpływem technologii… Arturiańska epopeja w wersji dywanowej.
Pewnie zastanawiacie się, jak to zrobiliśmy? Trochę magii, odrobina chemii i całe mnóstwo serca! Nawet miejscowe koty zaciekawione kręciły ogonami wokół nas. Po godzinie intensywnej pracy dywan wyglądał, jakby dopiero co przyleciał z Orientu na latającym dywanie – piękny, pachnący, zachwycający.
Gospodarze nie kryli zadowolenia, a my, z dumą i satysfakcją, oddaliliśmy się w stronę Krakowa, wiedząc że kolejny klient może cieszyć się czystością i świeżością swojego unikalnego skarbu. KLINZO znów spisało się na medal, dostarczając uroczej opowieści z nutą orientalnej egzotyki. Do następnego razu, Jerzmanowice!