Dzień zaczął się jak zwykle – kawka, kilka formalności w biurze w rodzinnym Krakowie, a potem wsiedliśmy do naszej niestrudzonej KLINZO-furgonetki i ruszyliśmy w kierunku Świątnik Górnych. Pogoda sprzyjała, a jesień powoli zaczynała malować krajobrazy. Dotarliśmy na miejsce pełni zapału i dobrego humoru.
Kasia, nasza przemiła klientka o złotym sercu, przywitała nas gorącą herbatą i uśmiechem od ucha do ucha. Po krótkiej wymianie uprzejmości, przystąpiliśmy do dzieła. Jeżeli mowa o dywanach, to każdy wie, że włochate egzemplarze to wcale nie takie hop-siup. Ale hej, my jesteśmy KLINZO, więc nic nas nie pokona!
Na przestrzeni kilku godzin wytężonej pracy, machaliśmy odkurzaczami, nastrzykiwaliśmy dywan specjalistycznymi preparatami, a na koniec – użyliśmy naszej tajnej broni: parowego czyszczenia, które wyciągnęło każdą drobinkę brudu chronioną przez puszyste runo dywanu. Efekty? Spektakularne! Dywan Kasi odzyskał swoją miękkość, blask i pachniał jak nowy!
Kasia była zachwycona rezultatami, a nam serce rosło z dumy. Nie ma to jak uczucie dobrze wykonanej roboty i zadowolenie na twarzy klienta. Przy biurku Kasi pojawiła się mała tabliczka z napisem 'Tutaj odpoczywają najszczęśliwsze stopy świata’ – i wiecie co? My się z tym w pełni zgadzamy!
Drogi czytelniku, jeżeli i Ty masz włochatego przyjaciela na podłodze, który wymaga odnowienia – wiesz, gdzie nas znaleźć. KLINZO, z Krakowa do każdego zakątka Małopolski. Do następnej przygody!