Poranek zaczął się jak z bajki – słoneczny, ciepły, a powietrze pachniało jeszcze letnią świeżością przeplataną z oddechami jesieni. O godzinie ósmej nasza ekipa KLINZO wsiadła do firmowego, pełnego entuzjazmu pojazdu i ruszyła w kierunku Sułoszowej. Po drodze śmialiśmy się, słuchaliśmy muzyczki i wymyślaliśmy najdrobniejsze, śmieszne anegdotki. No wiecie, nie ma to jak dobra atmosfera przed pracą, prawda? 😉
Gdy dotarliśmy na miejsce, widok cmentarza przywitał nas melancholijną pięknością. Ale nawet takie miejsca mają swoje potrzeby! A my, z całą naszą pasją i energią, byliśmy gotowi, żeby podjąć wyzwanie. Zerknęliśmy na listę zadań i bez zbędnych ceregieli przystąpiliśmy do mycia nagrobka, który od lat już nie widział szczotki i wody.
Pierwsze krople piany spływające po szarej powierzchni były jak magiczne zaklęcie – stopniowo odkrywały na nowo litery, symbole i rzeźby. Cały proces przypominał raczej delikatne dotyki artysty, który dba o najdrobniejsze detale swojego dzieła. Tylko że my nie malowaliśmy, a myliśmy – z nie mniejszą miłością i oddaniem do pracy. Każdy ruch szczotki, każda kropla czystej wody, przybliżały nas krok po kroku do finału.
A finał był naprawdę ekscytujący! Nagrobek sprawiał wrażenie, jakby zyskał nowe życie – jasny, lśniący, z dumą prezentujący swoją historię. Tego dnia miejsce to zyskało nagle zupełnie inny wydźwięk – stało się świadkiem naszego małego triumfu, świadkiem tego, że cmentarne historie żyją, jeśli się nimi opiekować.
Powrotna droga do Krakowa minęła nam równie przyjemnie, z satysfakcją w sercach i głowach pełnych nowych pomysłów na kolejne przygody. Bo przecież każdy dzień w KLINZO to nie tylko praca, ale i możliwość odkrywania nieznanego.
Wiecie co? Już nie możemy się doczekać kolejnych zadań! Gotowi na więcej historii? Zostańcie z nami!