Rano Kraków tonął w mglistych oparach, kiedy ruszaliśmy w drogę do Skawiny. Pogoda była kapryśna, ale nasz entuzjazm – niezmienny. Droga minęła nam błyskawicznie, przy akompaniamencie najlepszych hitów z lat 80-tych. Po dotarciu na miejsce spotkał nas pan Janusz, pełen energii i uśmiechu.
Dom w Skawinie wyglądał jak z pocztówki – ceglana fasada, bujny ogród i… wchodzimy. Nasz cel: dywan pętelkowy, rozłożony w najbardziej reprezentacyjnej części salonu. Pan Janusz zdecydowanie potrzebował naszej pomocy, więc bez zwłoki zabraliśmy się do pracy.
Może nie każdy wie, ale czyszczenie dywanu pętelkowego to prawdziwa sztuka. Niby to tylko dywan, ale wyzwania czyhają na każdym włókienku. Wyciągnęliśmy nasz mistrzowski sprzęt, trochę magicznych środków czyszczących (tylko tych ekologicznych!) i zanim się obejrzeliśmy, sala zmieniła się w prawdziwe laboratorium KLINZO.
Moja ulubiona część? Zdecydowanie moment, kiedy zaczęliśmy dostrzegać tę różnicę. Plamy znikały jedna za drugą pod naszym wprawnym okiem, a dywan odzyskiwał swój blask. Pan Janusz nie dowierzał – cały salon wręcz promieniał. Właśnie taki efekt za każdym razem przywołuje uśmiech na naszych twarzach, bo KLINZO to nie tylko firma, to misja przywracania piękna wszędzie tam, gdzie dotrzemy.
Kiedy spakowaliśmy sprzęt i wymieniliśmy kilka serdecznych zdań z panem Januszem, ruszyliśmy z powrotem do Krakowa. Świadomość, że zrobiliśmy coś dobrego, sprawia, że droga powrotna zawsze wydaje się krótsza. Skawina była dla nas dziś miejscem pełnym wyzwań, ale i radości.
Do następnego razu, drodzy czytelnicy! Kto wie, co przyniesie kolejna przygoda z KLINZO?