To była jedna z tych barwnych, czerwcowych sobót, kiedy słońce kusiło swoimi promieniami. Nasz zespół wyruszył z pełnym entuzjazmu z Krakowa do Mielca. Misja? Świeży, pachnący dywan w domku jednorodzinnym! Oczywiście, jak to zwykle bywa, nikt nie spodziewał się, że czeka nas przygoda pełna śmiechu i zaskoczeń.
Po przyjeździe do Mielca przywitała nas przesympatyczna pani Alicja, właścicielka owego domku. „Ratunku!” – powiedziała z przymrużeniem oka – „Ten dywan widział lepsze dni”. Faktycznie, dywan zdawał się pamiętać czasy świetności lat ’90-tych, z setkami odcisków łapek i dziecięcych wygarów. Ale hej, to przecież wyzwanie dla nas, KLINZO-Team!
Zwinęliśmy rękawy, uruchomiliśmy nasze magiczne maszyny i ruszyliśmy jak to przystało na specjalistów o niespożytej energii. Cieszyło nas, że możemy przyczynić się do domowej harmonii poprzez tak prozaiczną czynność. Pani Alicja i jej kot Stefan obserwowali nas z ciekawością zza kuchennych drzwi. A my, cóż, pracowaliśmy z zapałem, który moglibyście porównać do energii maratończyków na ostatnim okrążeniu.
Kiedy ostatnia cząsteczka kurzu opadła, a dywan powrócił do swojego prawdziwego stanu kolorystycznego, w domku zapanowała niemalże świąteczna atmosfera. Pani Alicja była zachwycona! Stefan może mniej, bo znikł zapach jego dawnych wojaży, ale i on zdawało się, że docenił nasze starania.
Jeszcze tylko ciepła kawa, krótka rozmowa o planach na przyszłość i ruszyliśmy z powrotem do naszej bazy w Krakowie. Każda taka przygoda utwierdza nas w przekonaniu, że nie ma brudnego dywanu, któremu nie podołamy. Dziękujemy, Mielec, za kolejną niezapomnianą akcję!
Do następnego razu, wędrowni czarodzieje dywanowego świata pozdrawiają Was serdecznie!