Przybyliśmy na Prądnik Czerwony, konkretniej mówiąc, do jednego z bajecznych mieszkań, gdzie czekała na nas wyzwanie godne Hemingwaya. Klimatyzacja w tym mieszkaniu była już swoistym weteranem zmagań z krakowskim skwarem. Gdy tylko przekroczyliśmy jego próg, powitała nas falująca oddechem klimatyzacja, echem upalnych dni… i storczyki w kuchni!
Próba była nie lada. Walczyliśmy, dyskutowaliśmy, wymienialiśmy spojrzenia pełne zrozumienia – klimatyzacja i my, KLINZO crew. Byliśmy jak artyści i ich muza. Intruz, czyli kurz, osiadł w najdrobniejszych zaułkach, a zapach stęchlizny przypominał nam o upływie czasu. Klimatyzacja westchnęła raz, drugi, trzeci… Aż w końcu, niczym Feniks z popiołów, odżyła! Czysta, świeża, gotowa do dalszej akcji. W końcu znów oddychał pełnią swojej technologicznej piersi.
Nasz klient z Prądnika Czerwonego był zachwycony. Dziękował nam, jakby zobaczył zjawisko z innej planety. A my? My byliśmy dumni, że kolejne mieszkanie stało się oazą chłodu i świeżości. Tego dnia przypomniało nam się, że wykonujemy pracę, która nie tylko usunie brud, ale także przyniesie ulgę w codziennym życiu. A potem wróciliśmy do Krakowa, do naszej siedziby, z poczuciem spełnienia i gorącem w sercach.
Do zobaczenia przy kolejnych wyzwaniach, ekipo KLINZO!