Najpierw musieliśmy się przygotować do tej operacji, jakbyśmy wyruszali na księżyc! Nasze szczotki, detergenty i magiczne mikstury wylądowały w busie, a my z naprawioną energią kierujemy się prosto do Podgórza. Słońce unosiło się nad Wisłą, a my snuliśmy plany na podbój fugowych zanieczyszczeń.
Na miejscu powitał nas właściciel mieszkania, człowiek niezwykle gościnny. Uśmiechnął się i wskazał na problematyczne obszary. Hmm, nie jest tak źle – pomyśleliśmy, choć w duchu wiedzieliśmy, że najciekawsze wyzwania kryją się właśnie za pozorną prostotą. Ale do dzieła!
Rozpoczęliśmy od delikatnego namoczenia powierzchni. Woda pół mityczna, pół rzeczywista wnikała w każdy zakamarek fug. Następnie przystąpiliśmy do samego czyszczenia – ruch po ruchu, jakbyśmy malowali obraz, z którego powstawała czysta, biała przestrzeń.
Coś w fugach zaczęło magicznie błyszczeć, jakby każdy bruk wracał do życia. Słowa właściciela mieszkania: „Jakby nowe – dziękuję!” były odgrodzeniem naszego sukcesu. Czuliśmy ten niesamowity dreszcz, jakbyśmy właśnie zdobyli szczyt czterotysięcznika.
I tak, każdy z nas miał swoje drobne ukojenie – to zadowolenie, że wnosimy trochę magii do codziennych przestrzeni. Teraz Podgórze jest nam jeszcze bliższe! Czekajcie, co możemy doczyścić następnym razem! 🙂